te zagrywki z dokuczaniem dzieciom, z tamponem, z włączaniem porno, z biciem, terroryzowaniem. To było taaakie głupie. :) Komplikowało sprawę i było ryzyko że dzieci się zbuntują. Mogła normalnie się zachowywać, potem dać im ten usypiacz do wypicia i wykraść najmłodsze dziecko. Bez dramatów, ucieczek i wrzasków.
Ten jej partner też super inteligentny, nie ma co. Żeby dać jej trochę czasu, uderza w auto rodziców. Mając martwą laskę w bagażniku! Hahahaha.
Mogła w ogóle nie bawić się w żadne niańki, tylko zrobić im wjazd na chatę z giwerą i porwać dzieciaka, ale "nie byłoby wtedy filmu", jak powiadają. Ja to się tylko cieszę, że UFO jeszcze tam im na dachu nie wylądowało, albo nie zaatakowały ich zabójcze ryjówki albowiem głęboko leżą korzenie głupoty i wszystkiego po scenarzystach spodziewać się ówcześnie można. Martwa laska w bagażniku to jeszcze nic.
Pozdrawiam.
Buahahaha! You made my day tymi zabójczymi ryjówkami... :D Ja to się dziwiłam, że nie napuściła Pytona na dzieciaki...
Emelie była psychopatką, więc strach i dezorientacja dzieci oraz to, że miała nad nimi przewagę i kontrolę, sprawiały jej przyjemność.